Read XXI from the story Pozwól mi odejść by inspirations_whisper (M. Tomas) with 24 reads. romans, muzyka, laura. Następne kilka dni Laura spędziła
Płatny zabójca i niewinna dziewczyna... Czy mają szansę na miłość? Pikantny romans pełen mrocznych zagadek, od którego trudno się oderwać. Przez ostatnie dziesięć lat życia River Captain Kipling pracował dla tajemniczego szefa mafii. Ma jednak dość! Postanawia otworzyć niewielki bar. Przeszkodą w spełnianiu marzeń są nawracające koszmary z dzieciństwa. Dlaczego na widok Rose znowu śni o swojej pierwszej miłości, Addy? Śmierć zabrała ją przecież na zawsze... Najlepszym przyjacielem Rose z dzieciństwa był River. Tęskniła za nim przez ostatnich dziewięć lat, ale pełnego ciepła, dobrego chłopca, gotowego obronić ją przed całym złem świata już nie ma. Jego miejsce zajął nieczuły Captain. Rose ma wątpliwości, czy w jej życiu, ale przede wszystkim w życiu jej córki, jest miejsce dla takiego człowieka... Co kryje przeszłość Rose i Captaina? Czy czeka ich wspólna przyszłość?Nie pozwól mi odejść od Abbi Glines możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook). Nie można rozkazać sercu, by przestało kogoś kochać. Dla mnie jesteś powodem wszystkiego.„Nigdy nie pozwolę ci odejść” Marty W. Staniszewskiej to druga część gorąco przyjętego erotyka „Nigdy cię nie zapomniałam”. Przesycona pikan Toggle navigation Jesteśmy w Grupie PWN
_Urok czy wręcz geniusz pamięci polega na tym,__że jest ona kapryśna, przypadkowa i pełna temperamentu:__usuwa w cień majestatyczną katedrę, a uwiecznia__stojącego przed nią w kurzu małego chłopca, który je Bowen_Gdyby człowiek mógł we śnie przejść przez Raj__i dostałby kwiat na dowód,__że jego dusza rzeczywiście tam była, i gdyby__przebudziwszy się, dostrzegł kwiat w swej dłoni – ach,__co wtedy?_z notatnika Coleridge’a,przeł. Z. KubiakPROLOGProlog_Jest w kabinie toalety, siedzi na sedesie, łzy schną jej na policzkach, rozmazawszy tusz, który kilka godzin temu tak starannie nałożyła. Od razu widać, że to nie jej miejsce, a mimo to jest jest podstępny, zawsze przychodzi i wychodzi jak gość, którego się nie zapraszało, ale którego nie wypada nie wpuścić. Pragnie go, choć nigdy by tego nie przyznała. Ostatnio poczucie żalu to jedyna rzecz, która wydaje się jej prawdziwa. Nawet teraz celowo myśli o swojej najlepszej przyjaciółce, pomimo upływu czasu, bo ma ochotę zapłakać. Jest jak dziecko skubiące strupek. Nie może się powstrzymać, choć wie, że będzie radzić sobie sama. Naprawdę próbowała. I nadal próbuje, na swój sposób, ale czasem jedna osoba może podtrzymywać całe twoje życie, być twoją podporą, a gdy zabraknie jej krzepiącej obecności, czujesz, że spadasz, choćbyś miała wcześniej wiele sił i choćbyś całą swoją mocą starała się utrzymać równo – dawno temu – szła sama pogrążoną w ciemności drogą zwaną Firefly Lane. To była najgorsza noc w jej życiu i właśnie wtedy natknęła się na pokrewną był nasz początek”. Ponad trzydzieści lat „Ty i ja kontra cały świat”. Najlepsze przyjaciółki na opowieści mają swój koniec, prawda? Traci się tych, których się kocha, i trzeba jakoś żyć odpuścić. Powiedzieć »do widzenia« z uśmiechem”.__To nie będzie nie wie, co właśnie uruchomiła. Za chwilę wszystko się 112 września 2010, 22:14Czuła się lekko oszołomiona. To było przyjemne, jakby otulono ją ciepłym kocem. Jednak gdy się zorientowała, gdzie jest, przestało być tak na sedesie w kabinie toalety, a na policzkach schły jej łzy. Ile czasu tu spędziła? Wstała powoli i wyszła z łazienki, torując sobie drogę przez zatłoczone foyer kina i ignorując krytyczne spojrzenia rzucane w jej stronę przez pięknych ludzi popijających szampana pod skrzącym się dziewiętnastowiecznym żyrandolem. Seans musiał się już skoń zewnątrz energicznie zrzuciła idiotyczne lakierowane szpilki; poleciały gdzieś w cień. W drogich czarnych pończochach ruszyła w siąpiącym deszczu po brudnych chodnikach Seattle w kierunku domu. To tylko z dziesięć przecznic. Da radę, a o tej porze i tak nie udałoby się złapać tak zbliżała się do Virginia Street, jej wzrok przyciągnął jaskraworóżowy neon MARTINI BAR. Przed drzwiami stała grupka ludzi, którzy rozmawiali i palili pod chroniącym ich dasz postanowiła sobie, że ominie lokal, to jednak skręciła, podeszła do drzwi i weszła do środka. Wsunęła się do ciemnego, zatłoczonego wnętrza i ruszyła prosto ku długiemu mahoniowemu barowi.– Co podać? – zapytał szczupły, wyglądający na artystę mężczyzna o pomarańczowych włosach i takiej ilości żelastwa w twarzy, ile mieści się w alejce z nakrętkami i śrubami w markecie budowlanym.– Tequilę – odpowie pierwszy kieliszek i zamówiła następny. Głośna muzyka niosła pociechę. Wypiła tequilę i zaczęła kołysać się do rytmu. Ludzie dokoła niej śmiali się i rozmawiali. Czuła się odrobinę tak, jakby była częścią tego całego zamiesza w drogim włoskim garniturze zręcznie wcisnął się na miejsce obok niej. Był wysoki i wysportowany. Miał jasne, dobrze ostrzyżone i ułożone włosy. Pewnie bankowiec albo prawnik z korporacji. I oczywiście dla niej za młody. Nie mógł mieć więcej niż trzydzieści pięć lat. Ile czasu tu spędził, czekając na sposobność, szukając najlepiej wyglądającej kobiety w barze? Jeden drink, dwa?Wreszcie zwrócił się ku niej. Widziała po jego spojrzeniu, że wie, kim jest, i uwiódł ją ten drobny wyraz uznania.– Mogę postawić pani drinka?– Nie wiem. Może pan? – Czyżby lekko bełkotała? Niedobrze. Jej myśli też nie były kla spojrzenie przesunęło się z jej twarzy na piersi, a potem znów spojrzał jej w oczy. Wcale nie ukrywał, że rozbiera ją wzrokiem.– Powiedziałbym, że drinka co najmniej.– Zwykle nie zadaję się z nieznajomymi – skła w jej życiu byli wyłącznie obcy ludzie. Wszyscy inni, wszyscy, którzy się liczyli, zapomnieli o niej. Mocno odczuwała działanie xanaksu. A może to była tequila?Dotknął jej podbródka, musnął delikatnie krawędź żuchwy, sprawiając, że przeszedł ją dreszcz. Takie dotknięcie jej wymagało śmiałości, nikt już tego nie robił.– Jestem Troy – przedstawił w jego błękitne oczy i poczuła ciężar samotności. Kiedy ostatnio pragnął jej jakiś mężczyzna?– Tully Hart – odpowiedziała.– ją. Smakował słodko, jakimś likierem, i papierosami. A może trawą. Chciała się roztopić w czysto fizycznym doświadczeniu, rozpuścić jak kawałek czekolady. Chciała zapomnieć o wszystkim, co jej w życiu nie wyszło. I o tym, że skończyła w takim miejscu jak to. Sama w morzu obcych.– Pocałuj mnie jeszcze raz – powiedziała, choć nie cierpiała tonu żałosnego błagania w swoim gło to brzmienie z dzieciństwa, gdy była małą dziewczynką z nosem przyciśniętym do szyby, czekającą na powrót matki. „Co jest ze mną nie tak?” – pytała tamta dziewczynka każdego, kto zechciał słuchać, ale nigdy nie uzyskała odpowiedzi. Tully przyciągnęła do siebie nieznajomego, ale nawet gdy ją całował i napierał na nią ciałem, poczuła, że zaczyna płakać, a gdy łzy popłynęły, nic już nie mogło ich powstrzy września 2010, 02:01Tully wyszła z baru ostatnia. Drzwi zatrzasnęły się za nią, a neon syknął i zgasł. Było po drugiej w nocy i ulice Seattle opustoszały. Uci szła śliskim chodnikiem. Pocałował ją mężczyzna – nieznajomy – a ona się rozpła Nic dziwnego, że się wyco jak z cebra. Pomyślała, że się zatrzyma, odchyli głowę i zacznie połykać deszcz, dopóki się nie utopi. To nie byłoby takie wrażenie, że droga do domu trwa całe godziny. W budynku minęła portiera, nie patrząc mu w oczy. W windzie zobaczyła swoje odbicie w pokrywających ściany koszmarnie. Kasztanowe włosy – z długimi odrostami – tworzyły ptasie gniazdo, a tusz spływał z rzęs na policzki, rozmazując się jak akwa windy otworzyły się i Tully wyszła na korytarz. Tak się zataczała, że dopiero po chwili dotarła do swoich drzwi i cztery razy próbowała trafić kluczem do zamka. Zanim otworzyła, poczuła, że kręci jej się w głowie, która znowu ją rozbo pomiędzy jadalnią a salonem wpadła na stolik i omal się nie przewróciła. Uratowała ją sofa. Tully osunęła się z westchnieniem na grubą, białą poduchę. Stolik był zasypany pocztą. Rachunki i czasopi oczy i pomyślała, jakim bajzlem stało się jej życie.– A niech cię, Katie Ryan – szepnęła do najlepszej przyjaciółki, której nie samotność była nie do zniesienia. Lecz jej najlepsza przyjaciółka odeszła. Umarła. Od tego wszystko się zaczęło. Od straty Kate. Czy to nie żałosne? Tully zaczęła opadać na dno po śmierci przyjaciółki i nie potrafiła się od niego odbić.– Potrzebuję cię – dodała. A potem to wykrzyczała: – Potrzebuję cię! jej opadła. Tully zasnęła? Może…Kiedy z powrotem otworzyła oczy, zaczęła wpatrywać się załzawionym wzrokiem w stos poczty na stoliku do kawy. Głównie rachunki, katalogi i czasopisma, których od dawna nie czytała. Gdy już miała odwrócić wzrok, jedno ze zdjęć przykuło jej brwi i nachyliła się. Odsunęła koperty, by wygrzebać magazyn „Star”, który leżał na spodzie. W prawym górnym rogu znajdowało się niewielkie zdjęcie jej twarzy. Niezbyt udane. Nie takie, z którego mogłaby być dumna. Pod spodem jedno straszne słowo:„Uzależniona”.Chwyciła czasopismo drżącymi dłońmi i otworzyła je. Strony migały jedna za drugą, aż ponownie znalazła swoje zdję artykuł, nawet nie zajmował HISTORIA, KTÓRA KRYJE SIĘ ZA PLOTKAMIStarzenie się nie jest łatwe dla znanych kobiet, lecz dla Tully Hart, byłej gwiazdy święcącego niegdyś triumfy programu _Dziewczyńska godzina,_ okazuje się wyjątkowo trudne. Chrześnica pani Hart, Marah Ryan, udzieliła naszej redakcji informacji na zasadzie wyłączności. Pani Ryan, l. 20, potwierdza, że pięćdziesięcioletnia Tully Hart zmaga się ostatnio z demonami, które prześladowały ją przez całe życie. Według pani Ryan w ostatnich miesiącach pani Hart „niepokojąco przytyła”, nadużywając leków i alkoholu…_O mój Boże! zabolała tak bardzo, że Tully nie była w stanie oddychać. Doczytała artykuł do końca, a potem pozwoliła, by czasopismo wypadło jej z którego nie dopuszczała do siebie od miesięcy, od lat, nagle ożył i zaciągnął ją w najbardziej ponure i samotne miejsce na świecie. Po raz pierwszy Tully nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, że kiedykolwiek wygrzebie się z tej przepa chwiejnie, łzy zamgliły jej wzrok, gdy sięgnęła po kluczyki do mogła tak dłużej 33O czwartej w nocy Johnny zrezygnował z prób zaśnięcia. Skąd mu przyszło do głowy, że uda mu się usnąć w noc po pogrzebie żony?Odsunął kołdrę i wstał z łóżka. Deszcz łomotał o kryty gontem dach, jego echo niosło się po całym domu. Johnny dotknął włącznika przy kominku w sypialni, rozległo się stuknięcie i gwizd, a potem ożyły niebieskie i pomarańczowe płomyki, skacząc po sztucznym polanie. Poczuł delikatny zapach gazu. Stał tak kilka minut, wpatrując się w zaczął się wałęsać po domu. To jedyne określenie, jakim potrafił opisać sposób, w jaki bezwiednie przechodził z pokoju do pokoju. Co pewien czas orientował się, że stoi gdzieś i wpatruje się w coś, nie kojarząc, kiedy tu przyszedł ani dlaczego przystanął akurat którymś momencie znalazł się z powrotem w sypialni. Jej szklanka na wodę wciąż stała na stoliku nocnym. Podobnie jak okulary do czytania i rękawiczki, w których pod koniec spała, bo ciągle było jej zimno. Równie wyraźnie jak własny oddech usłyszał jej głos: „Byłeś moim jedynym, Johnie Ryan. Kochałam cię z każdym swoim oddechem przez dwadzieścia lat”. To właśnie powiedziała mu w swą ostatnią noc. Leżeli razem w łóżku, on obejmował ją, bo ona była zbyt słaba, by przytulić jego. Pamiętał, że wtulił twarz w zagłębienie jej szyi i powiedział: „Nie zostawiaj mnie, Katie. Jeszcze nie teraz”.Zawiódł ją nawet wtedy, gdy umie się i zszedł na zalewało rozmyte szare światło. Deszcz skapywał z okapów, łagodząc kontury krajobrazu. W kuchni zobaczył cały blat starannie umytych i wytartych naczyń, które rozłożono na ściereczkach, i kosz na śmieci pełen papierowych talerzyków i serwetek w jaskrawych kolorach. Lodówka i zamrażarka były wypełnione przykrytymi folią pojemnikami. Teściowa zrobiła wszystko, co należy, gdy on krył się samotnie na zewnątrz, w ciemno kawę, próbował wyobrazić sobie nową wersję swojego życia. Widział jedynie puste miejsce przy stole w jadalni, nie tę osobę za kierownicą, śniadanie robione nie tymi dobrym ojcem. Pomóż im się z tym upo się o blat, popijając kawę. Gdy nalewał sobie trzecią filiżankę, poczuł, że kofeina podniosła mu poziom adrenaliny. Ręce zaczęły mu się trząść, więc odstawił kawę i wziął sok pomarań kofeiny jeszcze cukier. Co w następnej kolejności – tequila? Właściwie nie podjął decyzji, by się ruszyć. Po prostu wywędrował z kuchni, której każdy centymetr przypominał mu o żonie – lawendowy krem do rąk, który tak lubiła, tabliczkę z napisem JESTEŚCIE WYJĄTKOWI, którą wyciągała przy najdrobniejszych sukcesach dzieci, dzbanek na wodę, który odziedziczyła po babci i którego używała przy specjalnych oka że ktoś dotyka jego ramienia, i się wzdry teściowa, Margie. Była już ubrana – miała na sobie dżinsy z wysokim stanem, tenisówki i czarny golf. Posłała mu znużony niej stanął Bud. Wyglądał na dziesięć lat starszego od żony. Przez ostatni rok jeszcze bardziej ucichł, choć i wcześniej nikt nie nazwałby go gadatliwym. Zaczął żegnać się z Katie na długo przed tym, jak reszta z nich zaakceptowała nieuniknione, a teraz, gdy odeszła, jakby stracił głos. Podobnie jak żona był ubrany swobodnie. Miał na sobie wranglery podkreślające chudość nóg i wystający brzuch, westernową koszulę w brązowo-białą kratę i szeroki pas ze srebrną sprzączką. Włosy stracił już dawno, ale kompensowały to gęste słowa przeszli do kuchni, gdzie Johnny nalał im po kubku kawy.– Kawa. Bogu dzięki – powiedział szorstko Bud, biorąc kubek w swoje spracowane dło na siebie.– Musimy zawieźć Seana na lotnisko za godzinę, ale potem możemy wrócić i wam pomagać – odezwała się Margie. – Dopóki będziecie tego potrzebo był jej bardzo wdzięczny. Stała mu się bliższa niż własna matka, ale musiał być samo Tak!To nie był po prostu kolejny dzień. Zobaczył to wyraźnie. Nie mógł udawać, że to zwykły dzień. Nie mógł dać dzieciom śniadania i zawieźć ich do szkoły, a potem pójść do pracy w telewizji i zająć się produkcją jakiegoś tandetnego programu rozrywkowego albo odcinka audycji lifestylowej, która nigdy nie zmieniła niczyjego stylu życia.– Zabieram nas stąd – oznajmił.– Och? – powiedziała Margie. – Dokąd?Powiedział to, co pierwsze przyszło mu do głowy.– Na uwielbiała tę wyspę. Od zawsze planowali zabrać tam przyjrzała mu się przez swoje nowe okulary ze szkłami niemal bez oprawek.– Ucieczka niczego nie zmieni – mruknął Bud.– Wiem, Bud. Ale ja tutaj po prostu tonę. Gdziekolwiek spojrzę…– Tak – wszedł mu w słowo dotknęła ramienia Johnny’ego.– Jak możemy pomóc?Teraz, gdy Johnny miał plan – choć niedoskonały i tymczasowy – poczuł się lepiej.– Ja zajmę się rezerwacjami. Nie mówcie nic dzieciom. Niech się wyśpią.– Kiedy wyjeżdżacie?– Mam nadzieję, że dzisiaj.– Lepiej zadzwoń do Tully i powiedz jej. Planowała być tu o jedena pokiwał głową, ale Tully była w tej chwili najmniejszym z jego zmartwień.– Okej – powiedziała Margie, składając dłonie. – Wyczyszczę lodówkę i przeniosę wszystkie zapiekanki do zamrażarki w garażu.– A ja odwołam dostawy mleka i dam znać na policję – dodał Bud. – Żeby mieli wasz dom na w ogóle o tym nie pomyślał. To Kate zawsze wszystko przygotowywała przed ich wyjaz poklepała go po ramieniu.– Idź zrobić te rezerwacje. Zajmiemy się im obojgu i poszedł do swojego gabinetu. Usiadł do komputera i w niespełna dwadzieścia minut dokonał rezerwacji. Za dziesięć siódma miał już kupione bilety, wynajęty samochód i dom. Zostało tylko powiadomienie pokoju chłopców podszedł do piętrowego łóżka i znalazł obu bliźniaków na dolnej części, wtulonych w siebie niczym para szczenia brązową czuprynę Lucasa.– Hej, Skywalker, wstajemy.– Ja chcę być Skywalkerem – wymamrotał Wills przez się uśmiechnął.– Ty jesteś Zdobywcą, pamiętasz?– Nikt nie wie, kim był Wilhelm Zdobywca – odparł Wills, siadając na łóżku. Miał na sobie czerwono-niebieską piżamę ze Spider-Manem. – Musiałaby być o nim jakaś usiadł, rozglądając się nieprzytomnie.– Już pora do szkoły?– Nie idziecie dzisiaj do szkoły – stwierdził zmarszczył brwi.– Bo mama umarła?Johnny się wzdrygnął.– Właściwie tak. Jedziemy na Hawaje. Nauczę was surfować.– Ty nie umiesz surfować – stwierdził wciąż marszczący brwi Wills. Już był sceptyczny.– A właśnie że umie. Prawda, tato? – zapytał jego brat spod swojej długiej grzywki. Pełen wiary Lucas.– Za tydzień będę umiał – powiedział Johnny, a oni rozchmurzyli się i zaczęli podskakiwać na łóżku. – Umyjcie zęby i ubierzcie się. Wrócę za dziesięć minut spakować wasze rze błyskawicznie pobiegli do łazienki, szturchając się po drodze łokciami. Johnny wyszedł powoli z ich pokoju i ruszył korytarzem. Zapukał do drzwi córki i usłyszał znużone:– Co?Zanim wszedł do jej pokoju, wstrzymał powietrze. Wiedział, że namówienie popularnej w szkole nastolatki do wyjazdu nie będzie łatwe. Nic nie liczyło się dla Marah bardziej niż przyjaciółki. Szczególnie przy nieposłanym łóżku i czesała swoje długie i lśniące czarne włosy. Ubrała się do szkoły w spodnie z komicznie niskim stanem i rozszerzanymi nogawkami oraz T-shirt jak dla niemowlaka. Jakby się wybierała w trasę z Britney Spears. Johnny stłumił irytację. To nie był moment na kłótnie o modzie.– Hej – powiedział, zamykając za sobą drzwi.– Hej – odpowiedziała, nawet na niego nie spojrzawszy. Jej głos miał w sobie pewną ostrość, której nabrał w czasie dojrzewa westchnął. Wyglądało na to, że nawet żałoba nie zmiękczyła Marah. O ile nie uczyniła jej jeszcze bardziej odłożyła szczotkę i zwróciła się ku niemu. Teraz już rozumiał, dlaczego Kate tak często raniło jej osądzające spojrzenie. Marah miała bardzo przenikliwy wzrok.– Przepraszam za wczorajszy wieczór – zaczął.– Wszystko jedno. Mam dzisiaj po lekcjach trening piłkarski. Mogę wziąć auto mamy?Usłyszał, że głos jej się załamał na ostatnim słowie. Usiadł na skraju łóżka córki i czekał, żeby się przysiadła. Gdy tego nie zrobiła, poczuł, że ogarnia go fala znużenia. Marah była taka krucha. Wszyscy byli teraz delikatni, ale Marah przypominała Tully. Obie nie potrafiły okazać słabości. Marah dostrzeże jedynie to, że przerwał jej przygotowania do szkoły, a poświęcała im więcej czasu niż mnich porannym modłom.– Lecimy na Hawaje na tydzień. Możemy…– Co? Kiedy?– Wyjeżdżamy za dwie godziny. Kauai jest…– Nie ma mowy! – wrza wybuch był tak niespodziewany, że Johnny zapomniał, co chciał powiedzieć.– Co?– Nie mogę opuścić szkoły. Muszę zadbać o końcowe oceny. Obiecałam mamie, że będę się dobrze uczyć.– To godne pochwały, Marah. Ale potrzebujemy trochę czasu razem jako rodzina. Żeby sobie to wszystko poukładać. Możesz zabrać ze sobą podręczniki, jeśli będziesz chciała.– Jeśli będę chciała?! – Aż tupnęła nogą. – Nie masz zielonego pojęcia, jak jest w liceum. Wiesz, jaka jest konkurencja? Jak się dostanę do dobrego college’u, jeśli zawalę ten semestr?– Przez jeden tydzień nic się nie stanie.– Ha! Mam rozszerzoną matematykę. I WOS. I gram w tym roku w reprezentacji piłkar sobie sprawę, że może to załatwić dobrze albo źle. Tylko nie wiedział, jaki jest ten dobry sposób, i szczerze mówiąc, był zbyt zmęczony i zestresowany, żeby się przejmo Wyjeżdżamy o dziesiątej. Spakuj go za ramię.– Pozwól mi zostać z Tully!Spojrzał na nią i dostrzegł, że ze złości dostała czerwonych plam na bladej skórze.– Tully? Jako opiekunka? Och… Nie.– Babcia i dziadek zostaną ze mną w domu.– Marah, jedziemy. Musimy pobyć razem, tylko we tupnęła nogą.– Niszczysz mi życie.– Nie że powinien powiedzieć coś mądrego i ponadczasowego. Ale co? Zdążył znienawidzić te wszystkie banały, które ludzie rozdają niczym miętówki po czyjejś śmierci. Nie wierzył, że czas uleczy tę ranę ani że Kate jest teraz w lepszym miejscu, ani że nauczą się żyć dalej. W żaden sposób nie umiałby skierować takich pustych słów do Marah, która najwyraźniej tak jak on ledwo utrzymywała się na się, weszła do łazienki i zatrzasnęła nie czekać, aż zmieni zdanie. W swojej sypialni chwycił telefon i wybrał numer, wchodząc do garderoby, by poszukać walizki.– Halo? – Po głosie Tully można było poznać, jak kiepsko się wiedział, że powinien przeprosić za miniony wieczór, ale za każdym razem, gdy o tym myślał, czuł przypływ gniewu. Nie darował więc sobie wypomnienia jej rozczarowującego zachowania, ale już gdy o tym wspominał, wiedział, że ona będzie się bronić, i faktycznie to zrobiła.– Kate tego chciała – powiedziała się. Nadal mówiła, ale przerwał jej, oznajmiając:– Jedziemy dziś na Kauai.– Co?– Musimy spędzić trochę czasu razem. Sama tak mówiłaś. Wylatujemy o drugiej Hawaiian Airlines.– Niewiele czasu na przygotowania.– Tak. – Też go to martwiło. – Muszę coś mówiła, pytała chyba o pogodę, ale on się rozłą tamto popołudnie w środku tygodnia w październiku 2006 międzynarodowy port lotniczy SeaTac był zaskakująco zatłoczony. Przyjechali wcześniej, żeby podrzucić na samolot brata Kate, Seana, który wracał do odebrał karty pokładowe z automatu, a potem popatrzył na dzieci. Każde z nich wpatrywało się w jakieś elektroniczne urządzenie. Marah wysyłała esemesa na swojej nowej komórce. Nie miał pojęcia, co to jest esemes, i nie obchodziło go to. To Kate chciała, żeby ich szesnastoletnia córka miała telefon komórkowy.– Martwię się o Marah – powiedziała Margie, podchodząc do niego.– Wygląda na to, że niszczę jej życie, zabierając ją na cmoknęła.– Jeśli nie niszczysz szesnastolatce życia, to znaczy, że jej nie wychowujesz. Nie tym się martwię. Myślę, że ona żałuje tego, jak traktowała matkę. Zwykle się z tego wyrasta, ale jeśli matka umiera…Automatyczne drzwi za nimi otwarły się z sykiem i do hali wbiegła Tully. Miała na sobie letnią sukienkę, sandałki na niebotycznie wysokich szpilkach i biały kapelusz z szerokim rondem. Ciągnęła za sobą walizkę Louis Vuit się przed nimi bez tchu.– Co? No co? Chyba zdążyłam?Johnny gapił się na Tully. Co ona tu, do diabła, robi? Margie powiedziała coś cicho, a potem potrząsnęła głową.– Tully! – zawołała Marah. – Bogu wziął Tully pod rękę i odciągnął na bok.– Nie jesteś zaproszona na ten wyjazd, Tul. Jedziemy tylko we czwórkę. Nie wierzę, że pomyślałaś…– Och – szepnęła to tak cicho, że zabrzmiało jak westchnienie. Widział, jak bardzo ją zranił. – Powiedziałeś „my”. Myślałam, że mnie też masz na ile razy w życiu została porzucona, zostawiona przez matkę, ale nie miał siły martwić się teraz o Tully Hart. Tracił kontrolę nad własnym życiem i mógł myśleć jedynie o swoich dzieciach i o tym, żeby jakoś wytrwać. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się od niej.– Chodźcie, dzieci – powiedział szorstko, dając im zaledwie chwilę na pożegnanie się z Tully. Objął teściów i szepnął: – Do zobaczenia.– Pozwól jej lecieć z nami – jęczała Marah. – Proszę…Johnny ruszył dalej. Nie był w stanie zareagować ina sześć godzin, zarówno w powietrzu, jak i na lotnisku w Honolulu, córka całkowicie ignorowała Johnny’ego. Na pokładzie samolotu niczego nie zjadła, nie obejrzała filmu ani nie czytała. Siedziała po drugiej stronie przejścia niż on z chłopcami, miała zamknięte oczy i kiwała głową do muzyki, której nie sły dać jej znać, że choć czuje się samotna, nie jest sama. Powinien się upewnić, że córka wie, że on jest obok, że nadal są rodziną, choć ta konstrukcja wydaje się teraz tak chwiejna. Lecz na to musiał przyjść odpowiedni moment. Przy nastolatkach trzeba ostrożnie wybierać chwilę na kontakt, bo inaczej można takiej próby gorzko żało na Kauai o czwartej po południu czasu hawajskiego, ale Johnny miał wrażenie, że podróż trwała wiele dni. Wychodzili z samolotu rękawem, chłopcy pierwsi. W zeszłym tygodniu śmialiby się w takim momencie, teraz byli krok z Marah.– Hej.– Co?– Nie można powiedzieć „hej” do własnej córki?Przewróciła oczami, nie zwalniając taśmy do odbierania bagażu, gdzie kobiety w tradycyjnych hawajskich sukienkach wręczały czerwone i białe girlandy z kwiatów gościom, którzy mieli wykupiony pakiet wcza zewnątrz słońce mocno prażyło. Różowe bugenwille w pełnym rozkwicie oplatały ogrodzenie otaczające park. Johnny poprowadził wszystkich na drugą stronę ulicy, do punktu wynajmu samochodów. Po dziesięciu minutach jechali srebrnym mustangiem kabrioletem na północ jedyną autostradą na wyspie. Zatrzymali się w sklepie Safeway, nakupili jedzenia, a potem wsiedli z powrotem do prawej rozciągała się niekończąca się linia wybrzeża z plażami o złotym piasku, zalewanymi pienistymi, błękitnymi falami i poprzecinanymi wysepkami czarnej wulkanicznej skały. Im dalej na północ, tym krajobraz stawał się bujniejszy i bardziej zielony.– Ach, jak tu ładnie – powiedział do Marah, która siedziała obok w fotelu pasażera zgarbiona i wpatrzona w komórkę. Znów te esemesy.– Taa – odpowiedziała, nie podnosząc wzroku.– Marah – rzucił ostrzegawczym tonem. Jakby mówił: „Stąpasz po cienkim lodzie”.Spojrzała na niego.– Ashley przesyła mi pracę domową. Mówiłam ci, że nie powinnam opuszczać szkoły.– Marah…Zerknęła w prawo.– Fale. Piasek. Grubi biali ludzie w hawajskich koszulach. I skarpetkach do sandałów. Wspaniałe wakacje, tato. Od razu zapomniałam, że mama dopiero co umarła. wróciła do esemesowania na motoroli się. Droga przed nimi wiła się wzdłuż wybrzeża, opadając w dół wśród zieleni doliny Hana Hanalei tworzyła wesoła mieszanka drewnianych budynków, kolorowych szyldów i stanowisk z lodami _shave ice_. Johnny skręcił w drogę wskazaną przez MapQuest i natychmiast musiał zwolnić z powodu rowerzystów i surferów zajmujących obie strony który wynajęli, był staroświeckim hawajskim bungalowem przy Weke Road. Johnny wjechał na podjazd wysypany kruszonymi kora natychmiast wysiedli z auta. Byli zbyt podekscytowani, by choćby jeszcze chwilę wytrzymać w zamknięciu. Johnny zaniósł dwie walizki na schodki od frontu i otworzył drzwi. Na drewnianych podłogach stały bambusowe meble w stylu lat pięćdziesiątych, z grubymi, kwiecistymi poduszkami. Kuchnia z drewna koa i kącik jadalny znajdowały się po lewej stronie głównego holu, a wygodny salon po prawej. Sporej wielkości telewizor ucieszył chłopców, którzy natychmiast popędzili przez dom, wrzeszcząc:– Ja wybieram pierwszy!Johnny podszedł do przesuwnych drzwi tarasu wychodzącego na ocean. Trawnik dochodził do zatoki Hanalei Bay. Johnny pamiętał ostatni raz, gdy byli tu z Kate. „Zabierz mnie do łóżka, Johnny Ryanie. Nie pożałujesz…”.Wills wpadł na niego z całym impetem.– Jesteśmy głodni, wyhamował tuż przy nich.– Umieramy z W domu była już prawie dziewiąta wieczorem. Jak mógł zapomnieć o tym, że dzieciom należy się kolacja?– Jasne. Pójdziemy do baru, który z mamą uwiel zachichotał.– My nie możemy iść do baru, poczochrał mu włosy.– W stanie Waszyngton pewnie nie, ale tutaj jak najbardziej możecie.– Ale fajnie – powiedział usłyszał, że Marah rozpakowuje w kuchni zakupy. Uznał, że to dobry znak. Nie musiał jej o to prosić ani nic nakazy niecałe pół godziny wybrali pokoje, rozłożyli rzeczy i przebrali się w szorty i T-shirty, a potem ruszyli spokojną ulicą do starego, przypominającego ruderę drewnianego budynku blisko centrum miasteczka. Tahiti uwielbiała staroświecki polinezyjski kicz tego miejsca, który był tu czymś więcej niż dekoracją. Podobno wystrój baru nie zmienił się od ponad czterdziestu wnętrzu pełnym turystów i miejscowych, łatwych do odróżnienia po strojach – znaleźli niewielki bambusowy stolik nieopodal „sceny” – podwyższenia o powierzchni metr na półtora z dwoma taboretami i dwoma mikrofonami.– Fajnie tu jest! – oznajmił Lucas, energicznie kołysząc się na krze bał się, że krzesło się przewróci i w normalnych okolicznościach coś by powiedział, postarał się pohamować chłopców, lecz ich entuzjazm był właśnie tym, po co tutaj przyjechali, więc dał spokój i zajął się swoją butelką corony. Zmęczona kelnerka właśnie niosła im pizzę, gdy pojawił się zespół – dwóch Hawajczyków z gitarami. Pierwszym utworem, który zagrali, było _Somewhere over the rainbow_ Israela Kamakawiwo’ole’a na uku miał wrażenie, jakby Kate pojawiła się na ławce obok, oparła o niego i śpiewała cicho, fałszując, ale gdy się odwrócił, zobaczył tylko Marah, która natychmiast zmarszczyła brwi.– Co? Wcale nie eseme wiedział, co powiedzieć.– Nieważne – rzuciła Marah, ale wyglądała na rozczaro się kolejny utwór. _When you see Hanalei by moonlight…_Piękna kobieta o rozjaśnionych słońcem blond włosach i promiennym uśmiechu weszła na maleńką scenę i zaczęła tańczyć hula do tej piosenki. Gdy muzyka się skończyła, podeszła do ich stolika.– Pamiętam cię – zwróciła się do Johnny’ego. – Twoja żona chciała się zapisać na lekcje hula, gdy tu ostatnio byli obrzucił ją spojrzeniem.– Mama nie żyje.– Och – powiedziała tancerka. – Tak mi przy jak Johnny miał dość tych słów.– To miłe, że ją pani pamięta – odarł znużonym tonem.– Miała piękny uśmiech – powiedziała pokiwał głową.– Cóż. – Poklepała go po ramieniu, jakby byli przyjaciółmi. – Mam nadzieję, że ta wyspa wam pomoże. Jeśli jej na to pozwolicie. gdy wracali do domu w gasnącym świetle dnia, chłopcy byli już tak zmęczeni, że zaczęli się kłócić, a Johnny zbyt wykończony, by się tym przejąć. W domu pomógł im przyszykować się do snu, przykrył ich i pocałował na dobranoc.– Tato? – zapytał Wills sennym głosem. – Będziemy się jutro kąpać?– Pewnie, Zdobywco. Po to tu jesteśmy.– Ja na pewno wejdę pierwszy. Lucas to tchórz.– Wcale pocałował ich jeszcze raz i wstał. Idąc przez dom w poszukiwaniu córki, przeczesał włosy dłonią i westchnął. Znalazł ją na okalającej cały dom werandzie. Siedziała na leżaku. Zatoka skąpana była w księżycowym blasku. W powietrzu czuć było sól, morze i kwiaty plumerii. Oszałamiający, słodki i uwodzicielski zapach. Wzdłuż trzykilometrowej linii plaży rozsiane były ogniska, wokół których stały i tańczyły cienie ludzi. Ich śmiech unosił się ponad szumem fal.– Powinniśmy byli tu przyjechać, kiedy jeszcze żyła – odezwała się głos wydawał się taki młody, smutny i odle Mieli taki zamiar. Ileż to razy planowali wyjazd, żeby odwołać go z jakiegoś zupełnie dziś nieistotnego powodu? Wydaje ci się, że masz na wszystko mnóstwo czasu, i nagle się okazuje, że to nieprawda.– Może patrzy na nas teraz.– Taa. Na pewno.– Wielu ludzi w to wierzy.– Żałuję, że do nich nie westchnął.– Taa. Ja wstała. Spojrzała na niego. Smutek, który ujrzał w jej oczach, był dojmujący.– Nie miałeś racji.– W czym?– Ten widok niczego nie zmienia.– Pragnąłem odmiany. Możesz zrozumieć?– No cóż… Ja pragnęłam tych słowach odwróciła się i weszła do domu. Drzwi się zasunęły. Johnny stał, wstrząśnięty jej słowami. Tak naprawdę nie pomyślał, czego potrzebują jego dzieci. Wetknął ich potrzeby między swoje i uznał, że tak wszystkim będzie byłaby rozczarowana. Już. Znowu. Co gorsza, wiedział, że córka ma widok niczego nie zmie 44Nawet w raju – a może zwłaszcza w raju – Johnny spał źle, nieprzyzwyczajony do samotności, ale każdego ranka wyrywał go ze snu blask słońca na błękitnym niebie i szum fal, które jakby się śmiały, sunąc po piasku. Zwykle Johnny budził się pierwszy. Zaczynał dzień od filiżanki kawy na werandzie. Stąd obserwował poranek nad niebieskimi wodami zatoki, której kształt przypominał podkowę. Często mówił stamtąd do Kate. Żałował, że nie powiedział tych słów wcześniej. Pod koniec, gdy Kate umierała, atmosfera w ich domu przypominała delikatną, szarą mgłę, była smutna i przyciszona. Wiedział, że Margie kazała Katie mówić o tym, co ją przeraża – że zostawi dzieci, o świadomości, że będą cierpiały, o jej bólu – ale Johnny nie potrafił słuchać, nawet tamtego ostatniego dnia.„Jestem gotowa, Johnny – powiedziała głosem cichym niby muśnięcie piórkiem. – Ty też musisz być gotowy”. „Nie mogę” – odpowiedział. A powinien był odpowiedzieć: „Zawszę będę cię kochać”. Powinien był trzymać ją za rękę i powtarzać, że jest w porządku.– Przepraszam, Kate – wyznał teraz, zbyt na znak, że usłyszała. Podmuch we włosach, kwiat opadający na kolana. Cokolwiek. Ale nie było nic. Tylko szum fal, przetaczających się figlarnie po pia że wyspa pomogła chłopcom. Byli zajęci od świtu do nocy. Ścigali się po ogrodzie, uczyli bodysurfingu na załamujących się pienistych falach i zakopywali się nawzajem w piasku. Lucas często mówił o Kate, wspominał o niej przy każdej okazji niemal codziennie. Brzmiało to tak, jakby była w sklepie i miała zaraz wrócić do domu. Na początku reszta czuła się z tym nieswojo, ale z czasem Lucas w ten właśnie uparty sposób, jak delikatne, powracające fale, wprowadził Kate z powrotem do ich kręgu, podtrzymał jej obecność, pokazał im, jak ją pamiętać. „Mamie by się podobało” stało się jak refren i pomagało im wszyst do zakupu pełnej wersji książki
Nie pozwól mi odejść autor: Abbi Glines Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację.nicollubinDokumenty9 094Odsłony379 572Obserwuję421Rozmiar GBIlość pobrań305 55012 Nie pozwól mi odejść Dodano: 2 lata temuR E K L A M AInformacje o dokumencieDodano: 2 lata temuRozmiar : MBRozszerzenie:pdf
Listen to Nie pozwól mi odejść by EMASIK on Deezer. With music streaming on Deezer you can discover more than 90 million tracks, create your own playlists, and share your favourite tracks with your friends.
czytaj Rozdziały 2780 powieści Pozwól mi odejść panie Hill darmowe online. Subskrybuj najnowsze aktualizacje: „Nie powiedziałem, że się nie zgadzam”. Ning Xiaoxiao zamrugała. Oczy Zhou Mingliego zabłysły. W świetle ulicznego światła wąskie wargi nie mogły się powstrzymać od wygięcia. „Obiecałem Fanyue wizytę u psychiatry”. Ning Xiaoxiao spojrzał na stojącą za nim lampę uliczną i powiedział: „Mam problemy z sercem, ale nadal muszę zostać wyleczony”. – Ja też tak myślę. Zhou Mingli czuł tylko, że bije mu serce. Jeśli zostanie wyleczona, to znaczy, że relacje między mężczyzną a kobietą nie będą już tak odpychające. Przypomniał sobie, że obiecała mu wcześniej, że kiedy będzie chciała się zakochać, jako pierwsza pomyśli o sobie. „Ale jeśli wyzdrowieję, nie jestem pewien, czy cię polubię”. Widząc, że radość na jego twarzy nie może być już dłużej ukrywana, Ning Xiaoxiao nie mógł powstrzymać się od wylania na nią miski zimnej wody: „Właściwie to stawiam bardziej jak brat…” „Dobrze, nic nie mów później”. Zhou Mingli przerwał ze złością: „Ja i Ruan Ruan jesteśmy braćmi, ty, ja nie chcę być, ale jeśli spróbowałeś i nadal nie możesz być przeze mnie kuszony, to… zapomnij o byciu bratem na całe życie ”. "Dziękuję Ci." Ning Xiaoxiao szczerze mi podziękował. Nie wywierał na siebie zbyt dużej presji. „Nie dziękuj, jesteś gotów dać mi szansę po wyzdrowieniu. Już jestem bardzo szczęśliwy.” Zhou Mingli włożył ręce do kieszeni spodni, jego oczy były czyste jak zawsze: „Nie wywieraj na siebie zbyt dużego nacisku, jeśli proces leczenia sprawia, że jeśli czujesz się niekomfortowo i niekomfortowo, nie traktuj tego, w każdym razie, nawet jeśli nigdy nie polubisz kogoś w swoim życiu, zawsze będę z tobą, a ty nie będziesz sam.” Ning Xiaoxiao już się nie odzywał. Ale wiedziała bardzo dobrze, że jej serce, twarde jak lód, wydawało się być rozluźnione z powodu jego słów. Chce iść na leczenie, nawet jeśli nie można jej wyleczyć, nadal można ją wyleczyć, powinna dać szansę Zhou MingliA, ponieważ na to zasługuje. ... następnego dnia. Po śniadaniu. Ning Xiaoxiao pojechała do firmy samochodem Zhou Mingliego. Gdy tylko wszedł do firmy, recepcjonistka powiedziała: „Pan. Ning, prezes Pei z Junyang Group czeka na ciebie w sali przyjęć. "W porządku." Ning Xiaoxiao wręczyła torbę sekretarce i poszła prosto do recepcji. Pei Mochen otwierał drzwi i miał na sobie kwiecistą koszulę nowego sezonu, siedział na sofie z wyciągniętymi nogami i magazynem na kolanach, iz tą wytworną miną, ta scena, każde ujęcie to magazyn. Tak jak mężczyźni lubią piękne kobiety, tak kobiety doceniają pięknych mężczyzn. Jeśli ten mężczyzna doda do tego dżentelmeńską postawę oraz łagodny i taktowny charakter, trudno nie pozwolić kobietom sobie pobłażać. Na początku Ruan Yan był prawdopodobnie pogrążony w tej iluzji. – W końcu tu jesteś. Czekam na ciebie od pół godziny. Pei Mochen zamknął magazyn i rzucił go na stolik do kawy, patrząc na przechodzącą kobietę w długiej koszuli i martinowych butach, z kółkiem na głowie. Głowa kuli, makijaż świeży i elegancki, ale pełen modowego wyczucia. Jak można się spodziewać po kimś, kto był gwiazdą, nawet jeśli przeszedł na emeryturę z kręgu, wciąż jest wiele osób w Internecie imitujących ubrania Ning Xiaoxiao. "Byle co?" Ning Xiaoxiao usiadł naprzeciwko Pei Mochen, a sekretarz szybko nalał filiżankę kawy. "Pan. Ning jest teraz inny, nie mogę przyjść do ciebie, jeśli nie mam nic do roboty. Pei Mochen uśmiechnął się nisko. „Zgadnij, co pomyślałem, kiedy zobaczyłem cię przed chwilą, pamiętam, jak pierwszy raz cię zobaczyłem. W tym czasie byłaś bardzo brudno ubrana, ale to było lepsze niż twoja piękna twarz i czyste oczy, które wyglądały jak jeleń, i od razu uderzyło mnie w serce.” „Nie jestem w nastroju do nostalgii i rozmawiania z tobą”. - powiedziała lekko Ning Xiaoxiao. Subskrybuj najnowsze aktualizacje:
Były tancerz z Broadwayu, cierpiący na agorafobię Billy Shine przez ponad dekadę nie opuścił swojego domu. Życie i ludzi obserwuje przez okno. I choć zna swoich sąsiadów - piękną manikiurzystę Rayleen, samotną starszą panią Hinman, byłą narkomankę Eileen i jej dziewięcioletnią córkę Grace czy złego na cały świat pana Dodał: administrator Data: 20:45 03-11-2018 Kategoria: Polskie Ocena: 10 | Odsłon: 367 Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha - Jessica SorensenOpis:Ella i Micha przyjaźnią się od dzieciństwa. Ale jedna tragiczna noc przekreśla ich przyjaźń i na zawsze zmienia życie...Ella kiedyś była niepokorna i zadziorna, choć miała serce na dłoni. Jednak kiedy wyjechała na studia, zostawiła wszystko za sobą. Zamieniła się w osobę, która postępuje zgodnie z regułami, trzyma fason i ukrywa swoje problemy. Ale nadchodzą wakacje, a ona nie ma gdzie się podziać, więc musi wracać do domu…Ella obawia się, że to, co starała się tak mocno ukryć znów ujrzy światło dzienne, tym bardziej, że Micha mieszka tuż obok. Jeśli spróbuje wywabić z ukrycia jej dawne ja, trudno będzie się mu oprzeć. Micha jest seksowny, pewny siebie i jak nikt inny potrafi trafić do serca Elli. Wie o niej wszystko, włącznie z najmroczniejszymi sekretami. Twardo postanawia odzyskać swoją najlepszą przyjaciółkę i dziewczynę, którą kocha. Bez względu na wszystko…Linki: Zarejestruj się aby pobierać pliki, komentować, dodawać książki do ulubionych oraz dyskutować! Rejestracja jest darmowa i bardzo szybka! Kliknij tutaj aby założyć konto. Trwa to tylko 15 sekund!. Komentarze, recenzje i oceny użytkowników Nikt jeszcze nie napisał recenzji ani nie ocenił książki Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha - Jessica Sorensen Dodaj komentarz Pliki, komentarze oraz ocenianie dostępne są tylko dla zarejestrowanych użytkowników, zarejestruj się! Rejestracja jest darmowa i bardzo szybka! Kliknij tutaj, aby założyć konto. Trwa to tylko 15 sekund!. Pozostali czytelnicy oceniali również ebooka Elif Shafak - Czterdzieści zasad miłości a także Przewłocki S. - Geometria Wykreślna w Budownictwie . Książkę Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha poleca 82% naszych odwiedzających. jessica pdf do pobrania chomikuj mobi docx Podobne ebooki do Nie pozwól mi odejść. Ella i Micha - Jessica Sorensen Jessica Warman - Pomiędzy światami [Ebook PL] Jessica Warman - Pomiędzy światamiWyobraź sobie, że inni przestają cię widzieć i słyszeć…Elizabeth Valchar - śliczna, popularna i idealna - budzi się na jachcie po imprezie z okazji swoich osiemnastych urodzin, które świętowała w towarzystwie szóstki... Jessica Ruston - Luksus (2010) Jessica Ruston - Luksus (2010)Autor: Jessica RustonWydawnictwo: AMBERRok wydania: 2010Język: polskiFormat: pdfJakość: dobraOpis:Pewnego dnia ten raj będzie nasz! Pewnego dnia ta bajeczna wyspa będzie należała do nas - przyrzekło sobie trzech przyjaci... Jessica Adams - W łóżku z... Jessica Adams - W łóżku z...Autor: Jessica AdamsWydawnictwo: Świat KsiążkiJęzyk: polskiFormat: pdfJakość: dobraOpis:Inteligentnie, z reguły na wesoło i niemal bez żadnych zahamowań poczynają sobie znane anglosaskie pisarki, ukryte pod pseudonimami. W... Sorensen Jessica - Ocalenie Callie i Kaydena Sorensen Jessica - Ocalenie Callie i KaydenaFormat: MobiMroczny sekret, od lat skrywany przez Kaydena w końcu wyszedł na jaw. Co gorsza, chłopak stoi w obliczu groźby oskarżenia przed sądem o pobicie. Jedynym sposobem, by mógł oczyścić swoje imię jes... Jessica Sorensen - Ember Jessica Sorensen - Emberwersja językowa: PLzawartość uploadu: pdf, rtf, epub, mobi, azw3rodzaj kompresji: ziprozmiar pliku: MBOpis:Co by było, gdybyś wiedziała, kiedy ktoś umrze?Dla siedemnastoletniej Ember życie jest śmiercią. Za pomocą zwykłeg... Randka z księciem - Hart Jessica Caro właśnie straciła pracę, a narzeczony porzucił ją dla innej. Nie załamuje rąk, ale też nie wierzy, że los wreszcie się do niej uśmiechnie. A jednak… Niespodziewanie otrzymuje fantastyczną propozycję – ma spędzić kilka tygodni w pałacu w towarzyst...Read 08 from the story Nie pozwól mi odejść |Spotkanie po latach 2| |Chris Collins| by justa_xdd with 3,276 reads. isa, aron, szkoła. Spakowałam już wszystkiHome Książki Literatura młodzieżowa Pozwól mi odejść Nathan Malone nigdy nie uczęszczał do zwykłej szkoły, uczył się w domu, spędzał niewiele czasu z rówieśnikami i nie chodził na randki. Kiedy matka Nathana musi poświęcać więcej czasu jego nowonarodzonym siostrom, ostatni rok nauki w liceum Nathan spędza w zwykłej szkole. Podczas pierwszego dnia pobytu w nowej szkole Nathan zwraca uwagę na Lisę, dziewczynę na motocyklu. Lisa i Nathan uczą się w tej samej grupie na zajęciach języka angielskiego. Lisa to indywidualistka, która nie przejmuje się tym, co myślą o niej inni... Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 7,5 / 10 720 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treściNie zatrzymasz mnie Kolejny dzień i nic nie stało się A pozwól odejść Zabierz ze mnie to Uczucie że to ja zawiodłam Nie zakochuj się już w nikim A pozwól odejść Dobrani może nie byliśmy źle Nie umiałem żyć tak jak ty Ile myśli w głowie mam Odejdź, zostań, odejdź, wyjdź Tyle myśli w głowie mam Odejdź, zostań, odejdź
Catherine Ryan Hyde Nie pozwól mi odejść Przełożyła Małgorzata Żbikowska Spis treści Jeden: Billy Dwa: Grace Trzy: Billy Cztery: Grace Pięć: Billy Sze... Catherine Ryan Hyde Nie pozwól mi odejść Przełożyła Małgorzata Żbikowska Spis treści Jeden: Billy Dwa: Grace Trzy: Billy Cztery: Grace Pięć: Billy Sześć: Grace Siedem: Billy Osiem: Grace Dziewięć: Billy Dziesięć: Grace Jedenaście: Billy Dwanaście: Grace Trzynaście: Billy Czternaście: Grace Piętnaście: Billy Szesnaście: Grace Siedemnaście: Billy Osiemnaście: Grace Dziewiętnaście: Billy Dwadzieścia: Grace Dwadzieścia jeden: Billy Dwadzieścia dwa: Grace Dwadzieścia trzy: Billy Dwadzieścia cztery: Grace Dwadzieścia pięć: Billy Dwadzieścia sześć: Grace Dwadzieścia siedem: Billy Dwadzieścia osiem: Grace Dwadzieścia dziewięć: Billy Trzydzieści: Grace Trzydzieści jeden: Billy Trzydzieści dwa: Grace Trzydzieści trzy: Billy Trzydzieści cztery: Grace Jeden: Billy Za każdym razem, gdy Billy wyglądał przez rozsuwane drzwi balkonowe, widział brzyd- kie, szare, zimowe popołudnie w Los Angeles, chylące się ku wieczorowi. Za każdym razem było trochę inaczej. Roześmiał się i zbeształ sam siebie: – Billy, chłopcze, myślisz, że zachodzące słońce zerwie z tradycją na ten jeden wieczór? Ponownie wyjrzał na dwór zza zasłony, którą owinął wokół siebie. Dziewczynka wciąż tam była. – Wiemy, co to oznacza, prawda? – mruknął. Nie odpowiedział sobie, bo doskonale wiedział. Nie było więc sensu ciągnąć tej rozmo- wy. Włożył szlafrok na starą, flanelową piżamę, ciasno opatulił nim chude jak patyk ciało i obwiązał się w pasie sznurkiem, którym jakieś sześć lat temu zastąpił pasek. Tak. Billy Shine zamierzał wyjść na dwór. Nie z mieszkania na ulicę. Nic tak szaleńczo radykalnego. Jedynie na patio lub balkon, czy jak tam się zwało to miejsce wielkości znaczka pocztowego na parterze, gdzie stały dwa po- rdzewiałe krzesła ogrodowe. Najpierwjednak ponownie wyjrzał przez drzwi, jakby oczekiwał burzy, wojny lub inwazji obcych – jakiegoś boskiego aktu, który usprawiedliwiłby rezygnację z wyjścia na balkon. Ale zrobiło się tylko trochę ciemniej, co nie było niczym nadzwyczajnym. Zdjął szczotkę – prowizoryczne zabezpieczenie drzwi balkonowych przed włamywacza- mi – pokrytą warstwą kurzu i gazy. Od wieków nikt jej nie ruszał. Poczuł wstyd, bo był dumny ze swojego zamiłowania do czystości. – Zapamiętać – powiedział głośno. – Należy wszystko odkurzać. Nawet jeżeli sądzimy, że nie będziemy tego używać w najbliższym czasie. Choćby tylko dla zasady. Rozsunął drzwi zaledwie na kilka milimetrów i głośno wciągnął w płuca chłodne powie- trze. Dziewczynka uniosła wzrok, po czym spuściła go na stopy. Miała komicznie rozczochra- ne włosy, jakby od tygodnia nikt ich nie czesał. Niebieski rozpinany sweterek był krzywo zapięty. Mogła mieć nie więcej niż dziewięć lub dziesięć lat. Siedziała na schodkach, z rękami wokół ko- lan i kiwała się ze wzrokiem utkwionym we własnych butach. Oczekiwał mocniejszej reakcji z jej strony, bardziej wyrazistego gestu, jednak nie umiał określić, co to miałoby być. Przysiadł ostrożnie na brzegu krzesła, przechylił się przez balustradę i spojrzał na czubek głowy dziewczynki, oddalony o niecały metr od niego. – Bardzo dobry wieczór – powiedział. – Cześć – odpowiedziała głosem brzmiącym niczym syrena alarmowa. Drgnął i omal nie spadł z krzesła. Nie znał się na dzieciach, sądził jednak, że dziewczynka sprawiająca wrażenie przygnębionej powinna mówić cicho. Co prawda wiele razy słyszał jej głos dobiegający zza ścian, bo mieszkała z matką w suterenie. Zbyt wiele. I nigdy się nie zdarzyło, by mówiła cicho. Mimo to spodziewał się, że tym razem zrobi wyjątek. – Jesteś moim sąsiadem? – spytała tym swoim zaskakującym głosem. Tym razem był na to przygotowany. – Można tak powiedzieć – odparł. – Więc dlaczego nigdy cię nie widziałam? – No to teraz mnie widzisz. Ciesz się tym, co masz. – Śmiesznie mówisz. – A ty głośno. – Wszyscy tak twierdzą. Czy ktoś ci już mówił, że śmiesznie mówisz? – Nie przypominam sobie – odparł Billy. – Jednak z drugiej strony nie rozmawiam z wie- loma ludźmi. – No to wierz mi na słowo. To dziwny sposób mówienia, zwłaszcza do dziecka. Jak się nazywasz? – Billy Shine. A ty? – Shine? To znaczy błyszczysz jak gwiazdy albo jak podłoga, gdy się ją wypastuje? – Coś w tym rodzaju. – Skąd wziąłeś takie nazwisko? – A ty skąd wzięłaś swoje? A tak w ogóle to jeszcze mi nie powiedziałaś, jak ci na imię. – Grace. I mama mnie tak nazwała. – Billy Shine to nie jest nazwisko matki. Naprawdę nazywam się Donald Feldman. Więc je zmieniłem. – Dlaczego? – Bo byłem w show biznesie. Musiałem mieć nazwisko tancerza. – A Donald Feldman nie jest nazwiskiem tancerza? – Ani trochę. – Skąd wiesz, które jest, a które nie? – Serce ci to podpowiada. Ale, ale, możemy tak siedzieć cały wieczór i prowadzić tę uroczą konwersację, wyszedłem jednak, by spytać, dlaczego siedzisz tu samotnie? – Wcale nie siedzę samotnie Przecież ty tu jesteś. – Jest już prawie ciemno. Poruszyła się po raz pierwszy od chwili, gdy wyszedł, i spojrzała w górę, jakby chciała sprawdzić, czy mówi prawdę. – Tak – przyznała. – Rzeczywiście. Więc już nie jesteś w show biznesie? – Nie. J...
Słuchaj albumu Nie Pozwól mi Odejść (feat. Ania Szalata & Wulq) - Single wykonawcy EMASIK w Apple Music. 2022. 1 utwór. Nie Da Się Zabić Tej Miłości
czytaj Rozdziały 2781 powieści Pozwól mi odejść panie Hill darmowe online. Subskrybuj najnowsze aktualizacje: Widząc ją tak obojętną, wyraz twarzy Pei Mochena był trochę nie do zniesienia. Zacisnął mocno pięści, po czym pochylił głowę i powiedział z goryczą: „To, co wydarzyło się tego dnia w hotelu, było twoją sztuczką, prawda, Ruan Ruan, dlaczego mnie tak potraktowałeś, czy wciąż mnie nienawidzisz ? “ Ning Xiaoxiao nic nie powiedział, tylko obserwował, jak cicho występuje. Pei Mochen podniósł oczy z czerwonymi oczami. „Ruan Ruan, wystarczająco ci powiedziałem, nic na to nie poradzę. Kiedy moi rodzice wiedzieli, że jestem z tobą, zdecydowanie się temu sprzeciwili. Starałam się jak mogłam, ale ty po prostu bawisz. Mała gwiazdka w kręgu, warunki rodzinne są kiepskie, moi rodzice uważają, że nasza rodzina Pei powinna znaleźć dobrego partnera, a rodzina Pei nie jest tak piękna, jak sobie wyobrażaliśmy, biznes hotelowy podupadł w ostatnich latach, a Pei rodzina musi poślubić rodzinę Tong. Tylko wtedy możemy przejść przez kryzys”. „Oprócz prześladowań ze strony moich rodziców w tamtym czasie musiałem z tobą okrutnie zerwać”. „Mówiłem wtedy wiele brzydkich rzeczy i mam nadzieję, że wkrótce wyjdziesz, ponieważ myślałem, że nie mieliśmy wtedy żadnych wyników. Pei Mochen powiedział ze smutną miną: „Po zerwaniu z tobą naprawdę często piję w barach i upijam się. Ponieważ cię nie widzę, mogę użyć alkoholu tylko do znieczulenia. Umawiałem się już z kobietami. „Mój przyjacielu, ale nikt nigdy nie myślał o mnie tak jak ty”. „Słuchaj, to jest naszyjnik, który kupiłeś dla mnie po wejściu do branży rozrywkowej i otrzymaniu pierwszej pensji, którą trzymam przez cały czas”. "Daj mi to . Spójrz." Ning Xiaoxiao w końcu wyciągnął rękę. Pei Mochen pospiesznie podał naszyjnik, „Zawsze trzymałem go ostrożnie”. Ning Xiaoxiao trzymała naszyjnik. To było coś, co Ruan Yan kupił za pieniądze i nie zasługiwał na to. „Ruan Ruan, zemściłeś się na mnie ostatnim razem, jesteś szczęśliwy?” Pei Mochen powiedział z goryczą: „Tego dnia Naprawdę chciałem się z tobą pogodzić w nocy, a nawet pomyślałem o zerwaniu zaręczyn z Tong Sulingiem, ale nie spodziewałem się, że będziesz dla mnie tak okrutny. Na początku byłem zły i chciałem z tobą umrzeć. Po kilkudniowym uspokojeniu. , na początku zdałem sobie sprawę, że nie radziłem sobie dobrze z tym związkiem i to wszystko moja wina. Ruan Ruan, czy możesz mi wybaczyć, naprawdę wiem, że się myliłem. “ Ning Xiaoxiao wpatrywała się w niego nieruchomo. Człowiek przed nim może naprawdę działać. To poczucie winy jest nie mniejsze niż Ji Ziyuan na jej oczach. „Myślę, że… mylisz się, zarządzanie hotelem to trochę marnowanie twojego talentu, bardziej nadajesz się do przemysłu rozrywkowego. „Ning Xiaoxiao nagle się uśmiechnął: „Dzięki twoim umiejętnościom nadszedł czas, aby zdobyć nagrodę dla najlepszego aktora. Twarz Pei Mochena zmieniła się nieznacznie. „Ruan Ruan, nadal mi nie wierzysz. “ „Ok, nie graj, ja sam udaję, więc nie widzę tego”. “ Ning Xiaoxiao powiedziała lekko: „Pei Mochen, możesz znaleźć przyszłego Ninga, to znaczy, że zbadałeś moją tożsamość, w jaki sposób jest ona bardzo pożądana przez twojego ojca i syna”. “ Ruan Ruan, za kogo mnie uważasz. Pei Mochen nagle wstał ze złością: „Dorastałem w eleganckich ubraniach i jedzeniu, czy jestem kimś, kto troszczy się o te rzeczy?” “ Och, nie obchodzi mnie to, to może być serce mojego złoczyńcy i brzuch dżentelmena”, Ning Xiaoxiao zrozumiała: „W takim razie wybaczam ci, wszystko między nami się skończyło i nie będę cię szukać w przyszłości”. Kłopoty, jeśli chodzi o twoją rodzinę Pei, nie musisz sprawiać mi kłopotów, takich jak robienie rzeczy na moim samochodzie, mam nadzieję, że w przyszłości będzie dobrze. Wstała po tym, jak skończyła mówić. Twarz Pei Mochen prawie zrobiła się zielona. „Czy ktoś robi coś w twoim samochodzie? Nie wiem. To musi być mój tata, który to zrobił. Mój tata jest bezwzględny. Ruan Ruan, będę cię chronić. z. “ Subskrybuj najnowsze aktualizacje:
.